FACHOWCY FIXLY: Trzeba nabrać sporo doświadczenia, żeby wyjść na swoje
“Chociaż oczywiście mogę mówić tylko na własnym przykładzie, to dziwię się młodym Polakom że wciąż decydują się wyjeżdżać. Sytuacja na rynku obecnie wygląda tak, że sporo naprawdę zdolnych fachowców wyjechało na Zachód, a zapotrzebowanie na ich usługi w Polsce nie spadło. (…) Wiedza i doświadczenie są bezcenne, a specjaliści w swoim fachu wyznaczają ceny adekwatne do umiejętności” – mówi Tomasz Palarczyk, który od 23 lat zajmuje się budową i remontami.
Tomasz Palarczyk budową i remontami zajmuje się już od 23 lat. Dzięki licznym wyjazdom zagranicznym zyskał szeroką wiedzę i doświadczenie, z którego korzysta prowadząc własną działalność w Opolu. Pasjonuje się fotografią, fitnessem i trekkingiem.
AGNIESZKA WOJTASZEK: Jak wyglądały Pana początki w branży budowlanej? Gdzie zdobywał Pan pierwsze doświadczenie?
TOMASZ PALARCZYK: Miałem 20 lat, kiedy rozpocząłem swoją przygodę z budowlanką. Była to połowa lat 90., ledwie kilka lat po transformacji. Wielu w tamtym czasie wyjeżdżało za granicę szukać pracy, której tu, w Polsce, powiedzmy sobie szczerze, nie było. Dla większości wyjazd był jedyną szansą na zarobienie dobrych pieniędzy. Kiedy nadarzyła się okazja, zdecydowałem się spróbować swoich sił na Zachodzie. Trafiłem na budowę. Sprawdziłem się, okazało się, że mam do tego smykałkę, potrafię robić to dobrze i robię to do dziś.
To były sezonowe wyjazdy czy raczej wiązały się z dłuższą rozłąką z krajem?
Różnie, ale z czasem stawały się coraz dłuższe. Rok spędziłem w Anglii, dwa lata w Niemczech, sporo czasu w Skandynawii. Moje doświadczenie zawodowe jest doświadczeniem praktycznym. Umiejętności potrzebne do wykonywania tego zawodu zdobywałem pracując na wielu budowach. 10 lat temu wyjechałem do Anglii z zamiarem przeprowadzenia się tam na stałe. Po roku doszedłem do wniosku, że podobnie mogę zarabiać w Polsce, więc wróciłem.
W Polsce można zarobić tyle samo, co za granicą? Myślę, że wciąż panuje przeświadczenie, że stawki w naszym kraju są znacznie niższe.
Chociaż oczywiście mogę mówić tylko na własnym przykładzie, to dziwię się młodym Polakom, że wciąż decydują się wyjeżdżać. Sytuacja na rynku obecnie wygląda tak, że sporo naprawdę zdolnych fachowców wyjechało na Zachód, a zapotrzebowanie na ich usługi w Polsce nie spadło. W związku z tym stawki poszły w górę, kalendarze są zapełnione i trudno o wolne terminy. Ludzie już nie pytają o to, czy coś da się zrobić taniej. To jak z dentystą – idąc na wizytę nie pytamy, czy zrobi taniej plombę. Wiedza i doświadczenie są bezcenne, a specjaliści w swoim fachu wyznaczają ceny adekwatne do umiejętności. Ludzie to rozumieją, teraz liczy się dla nich przede wszystkim termin.
Pracuje pan sam czy zatrudnia współpracowników?
Pracujemy z reguły w 2-3 osoby, ale znaleźć dobrego pracownika jest coraz ciężej. Dlatego wielu moich kolegów zatrudnia fachowców z Ukrainy, którzy, tak jak my – wyjeżdżają do pracy na Zachód.
Mówił Pan o tym, że fachu uczył się za granicą. Czym różni się praca tam od pracy w Polsce?
Największą różnicą jest technologia budowlana, szczególnie w Skandynawii. Tam buduje się głównie z drewna, nie ma kafli, gładzi. Wszystkiego trzeba się uczyć od nowa i to jest często dużym zaskoczeniem dla wyjeżdżających Polaków. To, że ktoś jest świetnym budowlańcem w kraju nie znaczy, że będzie takim samym za granicą. Początki są naprawdę ciężkie, trzeba nabrać sporo doświadczenia, żeby wyjść na swoje.
No właśnie. By wyjść na swoje trzeba realizować kolejne zlecenia. Skąd je brać?
Kiedyś nowe zlecenia znajdowałem dzięki poleceniom. Od znajomych, ich znajomych oraz znajomych ludzi, którym już coś robiłem. I tak to szło – od jednego zlecenia do drugiego, bo zawsze pojawił się sąsiad czy ktoś z rodziny, kto akurat też potrzebował pomocy. Do tej pory mam stałych klientów. Teraz wygląda to już trochę inaczej. Zaczęło się od mojej przeprowadzki. Zmiana miejsca zamieszkania spowodowała, że musiałem zacząć szukać klientów w nowej lokalizacji. Polecenia okazały się nie wystarczać, więc spróbowałem metod, których wcześniej nie używałem. Częściowo wynikało to również z tego, że zostałem autoryzowanym wykonawcą dywanów kamiennych i chciałem rozpowszechnić to rozwiązanie.
Dywany kamienne? Może Pan powiedzieć coś więcej?
Są alternatywą dla kafli ceramicznych i paneli. Stosuje się je na balkonach, tarasach, ale też wewnątrz budynku. Składają się z drobnych kamyczków zmieszanych z żywicą. Układa się je na grubość 1 cm. Dywany kamienne, które układa się na zewnątrz mają strukturę drenażową, dlatego jest to lepsze rozwiązanie niż kafle ceramiczne, ponieważ woda nie przepływa przez nie i nie zamarza. Nic nie pęknie ani się nie rozejdzie Można je odkurzać i myć mopem. Popyt na kamienne dywany rośnie, stają się coraz bardziej popularne. Moim zdaniem to świetna alternatywa dla kafli czy paneli. Nie niszczy się tak, jest bardziej wytrzymałe, a w dodatku pięknie wygląda robiąc duże wrażenie.
W jaki sposób reklamuje Pan swoje usługi?
Jakiś czas temu przygotowałem swoje wizytówki, mam też oklejony samochód, co też przynosi kilka zapytań tygodniowo. Nie mam strony internetowej, ale wrzucam ogłoszenia na OLX i szeroko rozreklamowałem swoje usługi na Facebooku oraz na Fixly.
I jakie odczucia z korzystania z Fixly?
Na Fixly trafiłem zupełnie przypadkowo. Z początku podszedłem do Was raczej sceptycznie. Zarejestrowałem się, wpisałem kilka podstawowych danych. Okazało się, że ludzie zaczęli się odzywać, pojawiły się nowe zlecenia. Spodobało mi się to, więc mam już na koncie kilka zleceń i ocen. Jestem zadowolony. Mówię o tym swoim znajomym z branży i zachęcam by tworzyli swoje profile. Jak wynika z moich obserwacji, ciągle więcej wpływa ofert z Fixly niż z innych źródeł.
Na koniec trochę filozoficzne pytanie. Kim jest prawdziwy fachowiec? Po czym go poznać?
Wystarczy chwila rozmowy. W jej trakcie słychać, czy mamy do czynienia ze specjalistą. Nie wystarczy popracować dwa czy trzy miesiące w branży. Prawdziwy fachowiec to nie tylko profesjonalista, ale też pasjonat – zna się na tym co robi i to po prostu lubi.